Będzie trochę prywaty i coś dla miłośników koni.
Udało nam się wyrwać na kilka dni z domu w lipcu – zawoziliśmy dziecko na wakacje i mieliśmy okazję wyskoczyć w góry co planowaliśmy od lat 😉
Nie darowałabym sobie jednak jeśli bym nie wpisała w plan wycieczki kilku istotnych punktów. Jechaliśmy na Śląsk, a po drodze znajduje się stajnia, w której wspólnie z MERRYSYNTH robiłyśmy wiosną „śmiertelne” 😉 zdjęcia. Okazało się, że w stajni jest nowy ogier fryzyjski, nie pozostało więc nic innego jak zahaczyć na chwilę na foty.
I tak oto wyglądał pierwszy przystanek:
Zaraz po tym ruszyliśmy na Śląsk odstawić małoletniego i udaliśmy się w stronę Nowego Targu. Tam znajdował się kolejny ważny przystanek naszej wycieczki – Stajnia Neptuno z końmi andaluzyjskimi. Sporo zdjęć wciąż czeka aż się nimi zajmę, a na tą chwilę możecie podziwiać te trzy wspaniałe ogiery:
Ze stajni trochę na czuja ruszyliśmy w góry. Zatrzymaliśmy się u stóp Nosala i mimo, że już było późno wdrapaliśmy się na szczyt aby z góry zobaczyć zachód słońca. Wrażenie nie do opisania!
Z jednej strony piękne niebo
Następnego dnia podjechaliśmy do Niedzicy zobaczyć zamek i tamę. Nie będę wstawiać miliona pocztówek, które mają wszyscy z tego miejsca, ale pies musi być obowiązkowo 🙂
W drodze powrotnej szybka kąpiel w pobliskim, lodowatym strumyku.
Szykowaliśmy się już do powrotu, ale weszliśmy jeszcze na chwilę do sklepu jeździeckiego w pobliżu naszej ulubionej jadłodajni w Nowym Targu. Od słowa do słowa okazało się, że właścicielka sklepu ma konia i zanim się obejrzeliśmy już byliśmy w drodze do stajni. Piękne pastwiska u podnóża gór w Łopusznej i Hackney we własnej osobie 🙂
A, tak w ogóle … ktoś mi kiedyś żartem powiedział, po tym jak setny raz szukałam konia do sesji, żebym sobie wreszcie kupiła swojego. No i w końcu tak się stało, przy okazji pierwszego przystanku, dzięki mojemu najlepszemu na świecie mężowi mam swojego pierwszego, wymarzonego od najmłodszych lat rumaka <3 Przez kilka dni nie docierało to do mnie zupełnie, ale teraz pisząc tego posta Djimmer (straszne to holenderskie imię 😉 jest już z nami i pomalutku się poznajemy. Przechrzciliśmy zwierza i nazywamy go Onyks, co prawda latem bliżej mu do koloru Coca-coli niż najpiękniejszego z minerałów ale i tak jest najwspanialszym koniem na ziemi!
Kilka fot z nowego domu. Jak się trochę lepiej poznamy i będę dokładnie wiedziała czego się po koniu spodziewać w różnych sytuacjach to będzie moim modelem nr 1!